Niedawno przeczytałam, że my kobiety jesteśmy w tej chwili na takim etapie budowania świadomości, kiedy wiemy już, jak osiągnąć sukces, ale wiemy też, ile on będzie nas kosztował. Krótko mówiąc, zdałyśmy sobie sprawę z tego, iż dążenie do prestiżu i doścignięcie w nim pozycji mężczyzn jest równoznaczne z tym, że z czegoś innego będziemy musiały zrezygnować w życiu, a przez to nie będziemy tak naprawdę szczęśliwe.

W praktyce mogłoby to oznaczać wybranie awansu zawodowego, a za to zrezygnowanie ze szczęśliwego związku, lub z macierzyństwa.

Byłybyśmy więc w klasycznej sytuacji albo-albo. W klinczu, który nie jest w stanie dać nam spełnienia.

Bo albo możesz być szczęśliwa i spełniona w swojej pracy, pnąc się bo drabinie kolejnych awansów, realizując coraz to bardziej skomplikowane i ciekawe projekty, co oczywiście będzie wymagało od Ciebie ogromnego zaangażowania Twojego czasu i uwagi – albo zdecydujesz się ten czas i uwagę poświęcić swojej rodzinie, być szczęśliwą żoną, spełnioną matką, bez ciągłego poczucia winy za to, że właśnie w tej chwili nie jesteś ze swoim dzieckiem, tylko jakaś obca kobieta w żłobku lub zatrudniona przez Ciebie jako niania, przytula je teraz zamiast Ciebie.

Jak wyjść z tego klinczu? Przecież my kobiety chcemy MIEĆ WSZYSTKO!

Kilka lat temu pracowałam coachingowo z młodą klientką, która jeszcze wtedy była na studiach, jednocześnie bardzo aktywnie działała w jednej z organizacji non-profit. Praca w tym stowarzyszeniu była naprawdę bardzo wymagająca i absorbująca czasowo, co nie było takie łatwe do pogodzenia ze studiami. Dawała jednakże tej młodej dziewczynie ogromne możliwości rozwoju i przedsmaku tego, jak może wyglądać jej dorosłe życie i praca na wysokim stanowisku w międzynarodowej korporacji, o której moja klientka marzyła.

Na którejś z kolejnych sesji wyznała mi, że bardzo się waha, co w życiu wybrać – karierę zawodową, czy rodzinę i że te wątpliwości nie dają jej spokoju. Zapytałam, kiedy wychodzi za mąż i czy może jest już w ciąży. Okazało się, że na tym etapie swojego życia nie miała jeszcze nawet chłopaka! Jakiś czas potem przeczytałam o identycznej historii w książce „Lean in” szefowej Facebook’a, Sheryl Sandberg!

Wow! Co też się podziało w głowach młodych kobiet! Wygląda na to, że w ich przekonaniu istnieje tylko „albo-albo”, nie ma innej opcji!

Bo kiedy myślę o Tobie, czytelniczce tego bloga, wyobrażam sobie, że bardzo chcesz się rozwijać i spełniać zawodowo. Twoja praca Cię wkręca, kiedy ją wykonujesz, czujesz, że żyjesz. A jeśli tak nie jest, to nieustannie w Twojej głowie obecna jest ta właśnie myśl, by zdobyć taką pracę, rozwinąć być może swój własny biznes, albo rozwinąć swoją karierę, tak by to, co robisz zawodowo, było realizacją Twoich pasji!

Jednocześnie chcesz wzorowo wypełniać obowiązki matki, bo najbardziej na świecie pragniesz, żeby Twoje dziecko było szczęśliwe i z niewyobrażalnym poczuciem winy myślisz czasem, że Twoja nieobecność teraz przy dziecku może wpływać na jego dorosłe życie, panicznie boisz się, że to, że nie ma Cię przy nim stale, będzie decydowało o jego szczęściu w przyszłości.

Oprócz tego chcesz jeszcze czuć się kobietą, chcesz być atrakcyjna dla swojego partnera, chciałabyś czuć, że Cię pragnie i by w Waszym związku było to COŚ – bo co to za związek bez iskry?!

Jednym słowem chcesz żyć pełnią życia, marzysz o tym, by TWOJE ŻYCIE BYŁO SEXY!

Teraz zerknij na ten filmik, rozmarz się i wróć do tekstu :-)

„Sway with me!” – ten jeden taniec, a potem całe życie! Tego właśnie pragniesz głęboko w swoim sercu! Przetańczyć swoje życie! Chcesz, by Twoje życie było sexy! Z iskrą, z energią, prawdziwymi emocjami, w harmonii, ale z odrobiną szaleństwa bez którego nie ma RADOŚCI!

I dobrze! Nie daj sobie wmówić, że to niemożliwe. Nie wbijaj sobie do głowy, że nie można mieć wszystkiego. Otóż można mieć wszystko! Nie wolno tylko dać się zwariować!

I w tym celu „mind your business” – czyli nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy!

Twoje życie należy do Ciebie. Ono nie należy do Twojego męża, Twojej znajomej, Twojego szefa, Twojej teściowej, nawet nie do Twojego dziecka – zaraz powiem więcej na ten ostatni temat – ono należy do Ciebie. Dlatego to właśnie Ty decydujesz o tym, czy jesteś szczęśliwa i spełniona, czy nie. Każdego dnia, w każdej chwili podejmujesz tego rodzaju decyzje, nikt nie podejmuje ich za Ciebie. Jeśli mówisz sobie, że jest inaczej, to się okłamujesz. Spychasz odpowiedzialność za swoje życie na innych.

To oznacza też, że sprawy innych ludzi nie są Twoimi sprawami. Bo życie innych ludzi z kolei należy do nich, nie do Ciebie. W związku z tym nieważne jest, co myśli o Tobie Twoja teściowa, nieistotne jest, co dla Twojego sąsiada oznacza sukces. Liczy się tylko to, co Ty o sobie myślisz i to, co dla Ciebie oznacza bycie spełnioną i zrealizowaną kobietą.

Nie ścigaj się więc z innymi w pogoni za oznakami sukcesu. Jego zewnętrzne atrybuty nie zawsze mają z nim cokolwiek wspólnego. Buduj w sobie świadomość, co oznacza on dla Ciebie i zgodnie z tą świadomością, podejmuj decyzje. W każdej chwili, kiedy musisz dokonać wyboru między Twoim zawodowym, a prywatnym życiem, wybierz to, co w danym momencie podpowie Ci Twoja intuicja. Miej z nią kontakt, ucz się jej ufać, wsłuchuj się w swoją wewnętrzną mądrość.

To wcale nie oznacza, że zawsze w krytycznej sytuacji powinnaś wybrać rodzinę. Kiedy tak postępujesz, być może bardziej troszczysz się o swoje poczucie winy, czyli tak naprawdę nie zostajesz z dzieckiem w domu dla niego, lecz dla siebie, by nie robić sobie potem wyrzutów. Czyż to nie jest tak naprawdę egoistyczne? I czego uczysz w ten sposób swoje dziecko? Że jest przeszkodą w Twoim życiu? Czy też, że skazani jesteśmy na życie z poczuciem winy?

Jeśli Twój maluch ma odpowiednią opiekę, jest bezpieczny, nakarmiony, zostaje przy nim osoba, co do której masz pewność, że prawdziwie się o niego zatroszczy, czy to nie wystarczy w tym danym momencie? Kiedy wrócisz, znowu będzie Cię miał tylko dla siebie. I bądź wtedy tylko dla niego – Ty szczęśliwa, spełniona mama, szczęśliwy, zrealizowany człowiek, który własnym przykładem pokazuje swojemu dziecku, jak żyć pełnią życia!

Podobnie sprawa ma się z Twoim życiem zawodowym. Jeśli po raz kolejny musisz dłużej zostać w pracy, przesiedzieć weekend przy komputerze, czy kolejny wieczór na spotkaniach z klientami, zapytaj siebie, dla kogo to robisz. Co Ci mówi Twoja intuicja? Czy nie jest tak, że dajesz się wkręcać w scenariusze sukcesu innych ludzi? Osiągnęłaś już tak dużo, czy to w tym danym momencie nie wystarczy?

A może to Ty sama jesteś dla siebie najsurowszym egzaminatorem, który każe Ci się sprawdzać bezustannie i ciągle za mało mu piątek na świadectwie? Może czas zrobić mu na przekór? Odfajkować kolejny egzamin bez nawet przystępowania do niego? Powiedzieć sobie: „zaliczenia z tego przedmiotu nie potrzebuję” i zwyczajnie skreślić go z nieskończonej listy Twoich ambitnych projektów.

To nieprawda, że nie można mieć wszystkiego. Można. Tylko po trochu. Wszystkiego po trochu. Nie bądź chciwa, nie chciej za dużo, nie ścigaj się sama ze sobą do mety, która ciągle się oddala. Bo Ty ciągle chcesz więcej i więcej.

I wcale tak nie jest, że chcesz więcej i więcej. Jest dobrze, jest wystarczająco dobrze. Jesteś ok, w porządku, nie musisz niczego udowadniać, nie musisz niczego pokazywać. Jest Ci dobrze tu, gdzie jesteś. Oddychasz, jesteś szczęśliwa. Wdychasz błękit nad głową, dotykasz ziemi stopami. Jesteś KOBIETĄ SPEŁNIONĄ, taka, jaka jesteś. Niczego Ci nie brakuje. Twoje życie jest sexy! Zatańcz do lustra i roześmiej się głośno!

Jestem ciekawa Twoich doświadczeń i spostrzeżeń na temat, który poruszyłam w tym tekście, podziel się nimi poniżej